Czy dbanie o wygląd może mieć wpływ na płodność?

Przy staraniach o dziecko bierze się pod uwagę wiele czynników wpływających na płodność mężczyzny i kobiety. Te, które są negatywne, należy wyeliminować, zaś te pomocne i korzystne – pielęgnować. Powszechnie wiadomo, że stres, alkohol, papierosy, narkotyki, nieodpowiednia dieta nie są sprzymierzeńcami par starających się o potomka. Poza tymi czynnikami jest jeszcze wiele innych – mniej oczywistych. Być może mamy z nimi styczność na co dzień i nie zdajemy sobie sprawy, jak niekorzystnie działają na płodność. W poszukiwaniu wrogów płodności możemy zajrzeć chociażby na półkę w łazience albo sypialnianą toaletkę…

Nie widać? – to nie znaczy, że nie ma

Atrakcyjne, intensywnie pachnące, kolorowe, z długotrwałym działaniem – niestety na taki wynik w kosmetykach konwencjonalnych pracują konserwanty, barwniki, sztuczne aromaty… Nie ma możliwości, aby używane codziennie pozostały bez wpływu na nasz organizm. Alergie i podrażnienia skóry bez problemu zauważamy. Z uzależnienia skóry, włosów, czy paznokci też po pewnym czasie zdajemy sobie sprawę (kiedy orientujemy się, że nie są one w stanie zdrowo, normalnie funkcjonować bez nałożenia kremu, odżywki, itd.). Najgorzej jest, jeśli efekty uboczne nie są widoczne gołym okiem, a naszych problemów zdrowotnych w ogóle nie wiążemy z kosmetyką. Tymczasem w wielu produktach kosmetycznych produkcji konwencjonalnej znajdują się substancje negatywnie wpływające chociażby na naszą płodność. W teorii wszystko, co jest dopuszczone do użytku powinno być bezpieczne. W praktyce jednak wiele, nawet „znanych i lubianych” marek kosmetycznych sięga do tego, co dopuszczalne, ale niepozostające bez negatywnego wpływu na zdrowie użytkownika. Często sama reklama, czy etykieta „bezpieczne dla dzieci”, ”naturalne”, „przyjazne dla skóry, delikatne”, etc. nie wystarcza. Bo powiedzieć, czy napisać można, a kto potem przeczyta skład, to już swoją drogą… Jako konsumenci nieraz dajemy się nabrać na takie wybiegi, więc powinniśmy zacząć czytać etykiety i skład. Co czytać? No właśnie, tu się zaczynają schody. Możemy mieć dobre chęci, zerknąć na skład i trafiamy na: „aqua” – dobra, fajnie, chyba woda, więc idziemy dalej, a tam… niby łacina, ale jednak chyba coś po chińsku, bo ni w ząb nie pojmujemy. Co więc robić? Usiąść i zapłakać, że w tak sztucznym i nafaszerowanym chemią świecie żyjemy, a potem…

Czytać, czytać, czytać i

Zwrócić uwagę na niektóre substancje. Są one szczególnie szkodliwe dla osób starających się o dziecko. Należą do nich m.in. triklosan (triclosan) i ftalany (dopuszczony do użytku w kosmetykach jedynie Diethyl Phthalate, reszta ftalanów została wycofana z produkcji kosmetyków jako bardzo szkodliwa) – negatywnie wpływające na płodność głównie u mężczyzn, ksenoestrogeny (w tym bisfenol A – BPA, benzophenone, 4-Methylbenzylidene camphor – 4-MBC, czy parabeny) – wróg płodności u kobiet., aluminuim (częsty skaldnik antyperspirantów), czy Sodium Lauryl Sulfate (SLS bardzo powszechny w szamponach i żelach pod prysznic). Trzeba przyznać, że sprawdzanie składu za każdym razem może przysporzyć niemałe trudności. Z pomocą przychodzą, więc również inne rozwiązania. Możemy więc…

Trochę mniej czytać i…

Pobrać aplikację umożliwiająca analizę składu kosmetyku. W takim przypadku wystarczy zeskanować kod kreskowy i otrzymujemy gotowy dokładny opis produktu, z wyszczególnieniem substancji szkodliwych. Aplikacje analizujące skład kosmetyków odkrywają przed nami tę całą tajemniczą, czarną magię i pomagają wybrać odpowiedni – bezpieczny – produkt. Jeśli jednak chcemy mieć 100%-ową pewność, że wybieramy bezpieczne dla zdrowia produkty, możemy…

Pójść na łatwiznę i nie czytać, tylko…

Sprawdzać certyfikaty znajdujące się na opakowaniach kosmetyków. Mowa tu oczywiście o kosmetykach naturalnych, najbardziej bezpiecznych, a zarazem najbardziej skutecznych. Jesteśmy w stanie zadbać o swój wygląd, równocześnie nie niszcząc swojego zdrowia. Kosmetyki naturalne opierają się na składnikach roślinnych, mineralnych oraz tych pochodzenia zwierzęcego w postaci pszczelego wosku, czy lanoliny. Zawierają w sobie konserwanty, tak aby uniemożliwić szybkie psucie produktu, jednak są to konserwanty naturalne, jak ekstrakty (np. z rozmarynu), czy olejki eteryczne. Aby wybierać prawdziwie naturalne kosmetyki należy kierować się certyfikatami. Dlatego jeśli na opakowaniu znajduje się znaczek ECOCERT, COSMEBIO, SOIL ASSOCIATION, BDIH, NaTrue, ICEA albo Vegan Society nie należy się wahać i sięgnąć właśnie po ten produkt.

Wybierajmy z głową

Kwestia używania kosmetyków konwencjonalnych tak często jest bagatelizowana i niewiązana z problemami zdrowotnymi, w tym bezpłodnością. Żyjemy wierząc, że to czego nie widać – nie ma i równocześnie bezgranicznie ufając producentom kosmetyków. Szkoda, że tak często nasze przekonania mijają się z rzeczywistością. Dlatego, nawet jeśli mamy sceptyczny stosunek do szkodliwości kosmetyków konwencjonalnych spróbujmy przez jakiś czas przetestować rezygnację z nich na rzecz bardziej naturalnych produktów. Możliwe, że odczujemy diametralną różnicę.

YOU MAY ALSO LIKE

Dodaj komentarz